Powszechnie uważa się, że najważniejszym co możemy dać psu to miłość i dużo wolności. Wolność jest jedną z podstawowych wartości człowieka, dla mnie najważniejszą.
Psy często porównuje się do wilków, zwierząt silnych i niezależnych, kochającymi wolność, żyjących w środowisku naturalnym. Rzeczywiście psy i wilki pod względem fizjologicznym są do siebie podobne. Należą do jednej rodziny – psowatych i mają wspólnego przodka. Musimy jednak pamiętać, że to dwa różne gatunki i pod względem ekspresji emocji, zachowań, celów i potrzeb, są od siebie kompletnie odmienne.
Wilki to zwierzęta wolne, tworzące własną hierarchię i strukturę stadną. Są niezależne, działają instynktownie, nie da się ich udomowić.
Psy zostały udomowione już 40 tyś lat temu. W zamian za opiekę i schronienie, bezpieczeństwo i stały dostęp do pożywienia psy powierzyły swoje życie w ręce człowieka, zaufały jego decyzjom, podporządkowały zasadom. Przez dziesiątki tysięcy lat psy służyły broniąc osad, odganiały drapieżniki, pomagały polować.
Można więc powiedzieć, że psy oddały tę wilczą wolność za „miskę ryżu” i dach nad głową.
Niemal każdy zdrowy, stabilny psychicznie, dorosły pies kocha otwarte przestrzenie, czuje się szczęśliwy mając możliwość swobodnego biegania po plaży, eksploracji lasu czy pływania w jeziorze. Zajęty harcami potrafi zapomnieć o cały świecie, nawet o właścicielu; do momentu jednak kiedy zorientuje się że niema go w pobliżu lub wydarzy coś nieprzyjemnego (hałas, petarda).
W tym momencie, pies który kocha swojego opiekuna zacznie wpadać w panikę, nerwowo kręcić głową, położy uszy i ogon, okaże lęk, rozpocznie poszukiwania.
Najpierw spróbuje wrócić na miejsce gdzie ostatnio go widział (lub do samochodu). W zależności od stopnia zaufania którym dąży opiekuna, będzie na niego tam czekał lub zdecyduje samemu szukać domu.
Psia wolność jest więc inna niż wilcza, to wolność „pozorna”, przyjemna jedynie w bezpiecznym środowisku i w pobliżu opiekuna.
Zabieranie psa poza miasto, pozwalanie na swobodne bieganie, eksplorację w bezpiecznym otoczeniu gorąco więc polecam. Przestrzegam jednak aby właściwie tą wolność postrzegać.
Dla psa, szczególnie szczeniaka, każde nowe środowisko jest nieco stresujące. Samodzielna eksploracja miejsc o mniejszym natężeniu bodźców (ogród, plaża) będzie dla niego stymulująca, jednak pozostawianie go “samego” w środowisku miejskim, gdzie intensywność bodźców jest wysoka, będzie prowadziło do niepokoju, a dalej lękliwości u psa, który czując brak kontroli uzna że sam musi konfrontować wszystkie zagrożenia.
Co to oznacza? Szelki i długa linka treningowa (ewentualnie flexi), które dają psu wrażenie swobody i dowolności w podejmowaniu decyzji pozostawmy na te spokojniejsze miejsca. W mieście, na ulicy, używajmy krótkiej smyczy i obroży, które dadzą nam więcej kontroli i pozwolą psu zrozumieć że w tym środowisku może zdać się na swojego przewodnika.
Często obserwuję opiekunów szczeniaków lub świeżych adopciaków, którzy zakładają maluchowi szelki – bo tak mu wygodniej, podpinają flexi – żeby mógł sobie pobiegać, i tak wychodzą na spacer po osiedlu. Piesek biegnie z przodu, może podejść w każde miejsce i do każdego innego psa. Fajnie, do momentu aż obok krawężnika przejedzie ciężarówka lub drugi pies oszczeka. I oto pojawia się trauma i wrażenie, że w chwili zagrożenia nie mógł liczyć na właściciela.
Po sześciu miesiącach widzę ich ponownie, psiak chodzi już na kolczatce i w kagańcu, bo ciągnie, ujada i się rzuca. Trauma się powiększyła, lęk przeszedł w agresję, między psem a opiekunem niema żadnej więzi, a relacja jest negatywna.